Słuchajcie. Mamy dziś pierwszy dzień nowego roku, więc nie powinno się pielęgnować złych emocji, ale ja muszę, bo się uduszę. Bo chcę jasno powiedzieć, co myślę o zachowaniach osób, które (chyba) uważają się za "glamour".
Otóż Sylwestra spędziłam po raz drugi na stoku w Wiśle Nowej Osadzie i bawiłam się naprawdę wyśmienicie. Ale oczywiście musiałam być świadkiem pewnej sytuacji, która na chwilę zepsuła mi humor.
Stoję sobie w kolejce do bufetu w punkcie gastronomicznym, żeby zamówić sobie coś ciepłego (bo restauracją bym tego nie nazwała, ale też nie po to przybyłam na stok narciarski, żeby siedzieć w restauracji) przy dolnej stacji i obserwuję bardzo ciekawą scenkę.
Dwa stoliki przy samych drzwiach są puste (w sensie nikt przy nich nie siedzi), ale został na nich totalny burdel. Więc sobie myślę (pewnie jak większość ludzi, którzy odwiedzają takie przydrożne samoobsługowe knajpy), komuś tu chyba kultura wychodzi uszami. Ale widzę, że jakiś chłopak usiadł przy stoliku na miejscu, w którym znajdowało się trochę uporządkowanej przestrzeni, brudne naczynia przesunął na bok żeby zrobić czyste miejsce dla swojej osoby towarzyszącej, gdy wtem do knajpy wkracza jakiś podstarzały, podchmielony mężczyzna (inaczej Stary Dziaders, co nie potrafi pić) i mówi do tego chłopaka, że "to są nasze miejsca". Na to chłopak (całkiem trzeźwo) pyta się czy ten Stary Dziad (to pewnie nie jego imię i nazwisko, ale z braku innych metafor, pozwólcie, że tak go będę nazywać) ma rezerwację, na co Stary Dziad, zaczyna go (chyba) "wyzywać na pojedynek".
Na szczęście przy stoliku obok zaraz się odezwał ktoś postronny, że tu jest miejsce i proszę się przysiąść. Stary Dziad jeszcze próbował coś tam perorować, na szczęście chłopak zaraz mu się odwinął, że nie ma ochoty z nim gadać. I na tym się ta scenka skończyła.
I słuchajcie, po jakimś czasie do tych "zajętych" stolików podchodzi grupka ludzi złożona z innych Starych Dziadów i bardzo młodych, całkiem atrakcyjnych dziewczyn, o ustach co prawda tkniętych modną w ostatnim czasie "kaczą chirurgią" w futerkach z Bizuu, prosto z Zalando w cenie jakichś 1 600,00 zł z torebkami od Michaela Korsa w cenie też jakichś ponad 1 000,00 zł i udają że się bardzo dobrze bawią przy zapiekankach góralskich i wódzie.
Żeby było jasne. W tej knajpie nie było żadnych rezerwacji stolików. Knajpa służy jedynie jako punkt gastronomiczny dla narciarzy, którzy bawili się na stoku. Więc do stolików podchodziło się jedynie po to żeby zjeść "coś ciepłego" i dalej szaleć na nartach. I przychodzi takie towarzystwo prosto od "kaczego" chirurga plastycznego w zimowym (nie narciarskim) outficie za kilka tysięcy żeby się lansować na imprezie sylwestrowej.
Naprawdę nie stać było tego całego "glamour" towarzystwa na wynajęcie stolika w jakimś porządnym lokalu, tylko musieli usiłować wszczynać burdy na imprezie dla narciarzy?
Wydaje mi się, że jak jesteś na otwartej imprezie, to tym bardziej powinno się być miłym dla chcących się dosiąść obcych osób, bo przecież wszyscy jesteśmy tu po to żeby się dobrze bawić, a nie po to żeby psuć innym humor.
Żeby było śmieszniej, po jakimś czasie do "zajętego", w tym czasie przez jedną z tych "kaczuszek" stolika, podszedł narciarz uprzejmie pytając czy może się przysiąść (w rękach miał już tackę z bufetowym "czymś ciepłym"), na co "kaczuszka" zaczepnym tonem odpowiedziała, że "tylko na minutę" (chyba myślała, że narciarz w knajpie dla narciarzy, gdzie nie było żadnego wolnego stolika, chciał ją poderwać. No cóż...), po czym narciarz znalazł miejsce przy innym stoliku.
Jeszcze raz podkreślę, że dla mnie to był bardzo fajny sylwester, który właściciele "kaczuszek" z Zalando chyba starali się zepsuć, ale na szczęście poza "kaczym towarzystwem" w bufecie znajdowały się też bardzo fajni ludzie, którym się chciało stłumić "glamour" zapędy Starego Dziada.
Trochę zresztą dziwne, że zaraz nie pojawił się właściciel knajpy i uprzejmie nie poprosił "kaczego glamour towarzystwa" o opuszczenie lokalu, tak żeby właściciele "kaczuszek" z Zalando zrozumieli, że zachowując się w taki sposób są tu bardzo niepożądanymi gośćmi. No ale było, minęło w zeszłym roku, więc nie ma sensu się tym więcej przejmować.
A tak w ogóle, to chciałam o tym napisać, żeby jasno się wyrazić, że moim życzeniem noworocznym jest to, aby w nadchodzących 367 dniach oglądać same przyjemne sytuacje, w których ludzie są dla siebie mili, przyjaźni i otwarci. I wszystkim wam tego życzę :)
Komentarze
Prześlij komentarz